Prawie jak u Brzechwy czyli spotkanie z Dzikiem
Pierwsza publikacja - wtorek, 27 sierpnia 2019
7 cze, 2020, Brak komentarzy
Jadłem obiad gdzieś na trawie,
To był piknik czy spotkanie.
Sam już nie wiem gdzie to było,
Grunt, że przecież się zdarzyło.
Jem więc obiad na polanie,
Nieświadomy co się stanie.
Inni również żwawo jedzą,
Jedni stojąc inni siedząc.
Nic dziwnego się nie dzieje,
Rozmawiamy ktoś się śmieje.
Jak to na spotkaniu takim,
Grunt to dobrze się zabawić.
Siedzę sobie jem ten obiad,
Nagle sąsiad jakby pobladł.
Zamilkł, dziwnie ręką kiwa,
Pomyślałem - co za dziwak.
Wszyscy już się odsuwają,
Usta przy tym otwierając.
Do koszyka sięgam śmiało
Myśląc sobie – co się stało?
Sięgam i zamieram nagle,
Zerkam w tył, poprzez ramię.
W kosz co pełny różnych śliw,
Ryj swój wraził dziki Dzik.
I patrzyłem tak na Dzika,
Dzik się patrzył sekund kilka.
Każda z nich jak wieki długa,
Dzik się znudził i dał susa.
Przebiegł szybko przez polanę,
Nie oglądał się „przez ramię”.
Od spotkania tego z Dzikiem
Już nie tęsknię za piknikiem.
Sierpień 2019.
Tak to właśnie jest z Dzikami
Staną cicho za krzakami.
Cicho stoją
Nic nie robią.
Jak się tylko ruszyć chcesz
Z Dzika wyjdzie dziki zwierz.