Lew władcą zwierząt w Białowieży

Pierwsza publikacja - wtorek, 10 września 2019
7 cze, 2020, Brak komentarzy  
Władca na ziemiach, górach i dolinach,
Miał kaprys żeby wszem rozkazywać.
Wydał przeto, w ośmiu językach,
Dekret co „Traktat” się nazywał.

W traktacie onym jasno pisano,
Że każdy niedźwiedź co wstaje rano,
Ma na śniadanie jadać maliny,
Które ma kupić u Panny Kaliny.

Zaś każdy lis, chytry rudzielec,
Ma przy śniadaniu grzecznie siedzieć.
Zając natomiast lisa nie drażniąc,
Ma zjadać trawę tuż za fontanną.

Trakt był długi i szczegółowy,
I opisywał kto z kim na łowy,
Kiedy na obiad i na kolację,
Co ma jeść Wilk - Hmm kogo raczej.

Lew – ten Pan Świata szybko nakazał,
Aby do wszystkich dotarł ten Traktat.
I aby wszyscy go przestrzegali,
Sprowadził hieny z odległej Sahary.

Strażniczki prawa – same bezprawne,
Miały dać w mordę każdemu prawie,
Kto by się ważył traktat naruszyć,
No chyba żeby, ten ktoś był zbyt duży.

A żył w tym lesie jeden zwierz wielki,
Co nic nie robił sobie z tej gierki.
Przeczytał pismo i głośno parsknął,
- Kogoś ambicja ponosi bardzo.

Wstał z legowiska potrząsnął łbem,
Poszedł do Władcy i tak mu rzekł.
- Skoro Twój rozum o wielki panie,
Ucierpiał bardzo na tym upale,

To lepiej będzie, jak będziesz leczył,
Swoje kompleksy w domowej pieleszy.
Ja ma swój własny, rozsądny um,
Zrobię jak zechcę bom przecie Żubr. 

Styczeń 2019 roku

Dywagacje co by było gdyby
Są dość dziwne i przewrotne niby.
Ale wyobraźmy sobie 
Co Żubr na Lwa władcę, powie?